We wczesnojesienny piątek, przebywając u
rodziny zamieszkującej w Jugowicach, wybrałem się na zaplanowaną
przejażdżkę po jednej z najciekawszych w Polsce linii kolejowych.
Wraz z żoną i wujkiem oraz rowerem szynowym złożonym w luku bagażowym
auta zajechaliśmy na stację. Po szybkim złożeniu roweru i krótkiej
jeździe testowej pojechaliśmy z Ewą w dół, w stronę Zagórza. Aby
nie zostawiać naszego małego synka na pastwę samotności (bez mamy
- został w domu pod opieką), po osiągnięciu mostu Mählerstein
Brücke leżącego pomiędzy Jugowicami a Zagórzem, zawróciliśmy na
stację. Ewa wraz z wujkiem udali się do domu, a ja popędziłem
w dół, ku Świdnicy. Zaraz po minięciu w/w mostu natrafiłem na
pierwsze przeszkody: brak szyn oraz ogromne krzaki jeżyn, przez
które nie udało mi się przebić, więc ten fragment pokonałem prowadząc
rower równolegle do linii, przez pole. Po ominięciu nieprzejezdnego
odcinka wróciłem na tory, by za chwilę trafić na kolejne efekty
działalności złomiarzy - usunięte stalowe "podkładki"
spod szyn na Kynauer Viadukt, a zaraz za nim - kolejny brak szyn.
Dopiero po przeprawie po drewnianych podkładach i mnogich krzakach
trafiłem do miejsca przed stacją Zagórze, w którym jak na dłoni
było widać efekty działalności prawdziwych Miłośników Kolei. Od
tamtego momentu mogłem wypróbować, na co stać rower szynowy, nie
przesadzając jednak z prędkością zjazdu. Jazda odbywała się gładko
(praktycznie cały czas z górki), od czasu do czasu zatrzymywałem
się na "fotostopy". Przejeżdżając przez kolejne stacje
i przystanki (Lubachów, Bystrzyca Górna, Bystrzyca Dolna) i podziwiając
przepiękne widoki, dojechałem do stacji Świdnica-Kraszowice, a
następnie wróciłem pod górę do okolic młyna w Burkatowie, skąd
podstawionym autem wróciłem do Jugowic (samodzielna jazda rowerem
pod górę jest zbyt męcząca, a słoneczko zaczynało już zachodzić).
Krótki
film z przejazdu (AVI, 7.88MB, XVID)
|